Kierownictwo Formuły 1 zdołało załagodzić raban podniesiony przez promotorów wyścigów.
Organizatorzy Grand Prix wyrazili w tym tygodniu sprzeciw polityce prowadzonej przez władze mistrzostw - wydając specjalne oświadczenie. Zrobiło to konkretnie Stowarzyszenie Promotorów Formuły Jeden (FOPA), zrzeszające przedstawicieli 16 zawodów.
Organizacja zgłosiła pretensje o trzy rzeczy. Pierwsza to przenoszenie transmisji wyścigów na płatne kanały telewizyjne, co nie sprzyja wielkości widowni - a czym mniejsza popularność sportu, tym trudniej sprzedać bilety na zawody. Druga to brak jasności co do "nowych inicjatyw" w F1 i fakt, że promotorzy nie są angażowani we wprowadzanie ich. Trzecia to zaproponowanie tylko organizatorom potencjalnego GP w Miami korzystniejszej finansowo umowy, według której wyścig miałby dzielić się zyskami z mistrzostwami, zamiast płacić im co roku z góry określonej, dużej sumy pieniędzy.
Przewodniczący FOPA i promotor GP Wielkiej Brytanii - Stuart Pringle ostrzegł, że „jeśli będzie tak dalej", Formuła Jeden zacznie „ścigać się na torach drugiej kategorii, o ile w ogóle będzie startować na jakichkolwiek".
We wtorek władze F1 spotkały się w Londynie z organizatorami zawodów. Po odbytej rozmowie Pringle wyraźnie złagodził ton.