Sprint do Grand Prix Miami 2025 przyniósł mnóstwo emocji – i to jeszcze zanim zgasły czerwone światła. Przelotny deszcz, błędy strategoczne i kolizje sprawiły, że nie nadążałem ze śledzeniem tego co się działo. McLaren wykorzystał zamieszanie najlepiej, zdobywając dublet, ale po drodze wydarzyło się naprawdę wiele.
Deszcz, bariery i jeden bolid mniej na starcie
Tegoroczny sprint do Grand Prix dostarczył emocji zanim jeszcze się zaczął. Krótkotrwały deszcz, który spadł nad torem w Miami na kilkadziesiąt minut przed startem sprawił, że Charles Leclerc stracił panowanie nad swoim Ferrari jeszcze podczas okrążenia rozgrzewkowego. Monakijczyk uderzył w bariery, poważnie uszkadzając zawieszenie i ostatecznie nawet nie wystartował do sprintu.
Kimi Antonelli (Mercedes), który w piątek sensacyjnie zdobył pole position, zaliczył bardzo słaby start. Młodziutki Włoch przegrał walkę o pozycję już na dojeździe do pierwszego zakrętu, wyjechał poza tor i spadł na czwarte miejsce. Kapitalnie wystartowali za to kierowcy McLarena – Piastri objął prowadzenie, a Norris szybko dołączył do niego na drugiej pozycji.
Australijczyk w połowie sprintu zjechał po świeże opony i spadł na drugą pozycję, której nie zdołał odzyskać przez samochód bezpieczeństwa w końcówce wyścigu (o tym później). Ostatecznie linię mety jako pierwszy przekroczył Lando Norris, a Oscar uplasował się oczko za zespołowym partnerem.
– Na razie mam całkiem niezłe szczęście w Miami, więc jestem zadowolony. Tempo było nadal bardzo dobre. Takie wyścigi są zawsze trudne – nigdy nie wiadomo, kiedy najlepiej zjechać do boksu. Zjeżdżasz wcześnie, jak Lewis (jemu się to opłaciło i miał dobrą strategię) albo zostajesz dłużej na torze i liczysz na samochód bezpieczeństwa. Wolałbym chyba, żeby coś takiego wydarzyło się jutro, a nie dzisiaj, ale i tak biorę to w ciemno. Jestem zadowolony. Świetna robota zespołu, więc naprawdę dobrze się bawiłem – podsumował Lando Norris.
– Czuję, że zrobiłem praktycznie wszystko dobrze, więc oczywiście trochę rozczarowujące jest zakończyć sprint na drugim miejscu – powiedział Piastri. - Tak to już czasem bywa, niestety wyścigi potrafią być okrutne. Mam nadzieję, że oznacza to trochę szczęścia na później, na kwalifikacje i wyścig główny. Znów świetny start: wiedziałem, że muszę się tam trochę poprzyciskać łokciami, więc jestem zadowolony z tego, jak to rozegrałem – mówił lekko rozczarowany Australijczyk.
Lewis Hamilton (Ferrari) jechał bardzo przeciętny wyścig, ale jako jeden z pierwszych kierowców zjechał na zmianę opon z przejściowych na miękkie slicki. Decyzja ta nie wynikała z wybitnej strategii zespołu, a raczej z konieczności, bo Hamilton zaczynał bardzo mocno tracić tempo, ale – przy odrobinie szczęścia i zamieszaniu na torze – okazała się kluczowa. Brytyjczyk wykorzystał chaos i awansował na trzecie miejsce, co po tak trudnym początku można uznać za wybitny wynik.
– Jestem tak szczęśliwy. To był jak dotąd trudny rok, ale nigdy bym nie pomyślał, że w Miami spadnie deszcz. Po raz pierwszy jeździliśmy tutaj po mokrym torze i cóż za wyścig nam to zapewniło – wielkie dzięki dla wszystkich. Zjazd to była moja decyzja. Powiedziałem "Zjeżdżam", bo nic nie wychodziło więc trzeba było zaryzykować, podjąć tę grę i opłaciło się! Szkoda, że nie mieliśmy jeszcze kilku okrążeń, żeby powalczyć z tymi chłopakami z przodu, ale jak zawsze – gratulacje dla McLarena – relacjonował nam w końcu zadowolony Lewis Hamilton.
Sprint pełen wrażeń
Wyścig przez przeważającą część przebiegał spokojnie. Ekipa z Woking kontrolowała tempo i oddalała się od reszty stawki, a trochę emocji dostarczyła walka Carlosa Sainza (Williams) z Estebanem Oconem (Haas), którzy regularnie wzajemnie się wyprzedzali. Wszystko to zapowiadało spokojny sprint, aż do samej końcówki, kiedy tor przesechł i zaczął się absolutny chaos.
Max Verstappen (Red Bull) był jednym z kierowców, którzy zjechali aby zmienić opony z przejściowych na slicki. Niestety, przy wypuszczaniu Holendra z boksu mechanicy Red Bulla popełnili ogromny i wręcz niedopuszczalny błąd – wypuścili Maxa zbyt wcześnie, a ten zderzył się z Antonellim, który właśnie wjeżdżał na swoje stanowisko.
Verstappen uszkodził przednie skrzydło, a Włoch nie był w stanie skręcić do swojego garażu i musiał bezproduktywnie przejechać aleję serwisową tylko po to, aby na następnym okrążeniu zjechać drugi raz, co już kompletnie zrujnowało mu szansę na walkę o jakąkolwiek dobrą pozycję. Max dostał za ten wypadek 10 sekund kary przez co spadł dopiero na 17. pozycję.
Chwilę później w poślizg wpadł Carlos Sainz. Hiszpan uderzył w ścianę i przebił oponę, zostawiając na torze sporo odłamków. Jakby tego było mało, zaraz po tej przygodzie Liam Lawson (Racing Bulls) uderzył w tył samochodu Fernando Alonso, wypychając kierowcę Astona Martina w bandę. Po tym wypadku na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, za którym cała stawka dojechała już w spokoju do mety.
GP Miami 2025 - wyniki sprintu:
- Lando Norris – McLaren – 36:37.647
- Oscar Piastri – McLaren – +0.672
- Lewis Hamilton – Ferrari – +1.073
- Alexander Albon – Williams – +2.522
- George Russell – Mercedes – +3.127
- Lance Stroll – Aston Martin – +3.412
- Liam Lawson – Racing Bulls – +4.024
- Oliver Bearman – Haas – +4.218
- Yuki Tsunoda – Red Bull – +5.153
- Andrea Kimi Antonelli – Mercedes – +5.635
- Pierre Gasly – Alpine – +5.973
- Nico Hülkenberg – Sauber – +6.153
- Isack Hadjar – Racing Bulls – +7.502
- Esteban Ocon – Haas – +8.998
- Gabriel Bortoleto – Sauber – +9.675
- Jack Doohan – Alpine – +9.909
- Max Verstappen – Red Bull – +12.059
- Fernando Alonso – Aston Martin – DNF
- Carlos Sainz – Williams – DNF
- Charles Leclerc – Ferrari – DNS
2025-05-03 - S. Nowicki
0
Komentarze do:
Sprint GP Miami: Szaleństwo w deszczu!