Sauber wyrósł na czarnego konia nadchodzącego sezonu Formuły 1 w tak zwanej "drugiej lidze" zespołów.
Szwajcarski team ostatnimi laty miał kilka fatalnych sezonów. W 2014 roku nie zdobył ani jednego punktu, a w roku 2017 zajął ostatnie miejsce w klasyfikacji generalnej konstruktorów. Jednak to co złe chyba już za nim. Wydaje się, że teraz na nowo łapie wiatr w żagle.
W ekipie zaszło bowiem kilka bardzo ważnych, pozytywnych zmian. Po pierwsze, z powrotem jeździ na aktualnym silniku Ferrari, a nie jednostce napędowej z poprzedniego roku. Po drugie, pozyskała sponsoring tytularny Alfa Romeo. Po trzecie, zmieniła szefa, żegnając Monishę Kaltenborn i zatrudniając Frederica Vasseura. Po czwarte, zmieniła dyrektora technicznego, żegnając Jorga Zandera i pozyskując Simone Restę, który wcześniej był głównym projektantem Scuderii.
Wszystko to przełożyło się na wyraźny postęp zespołu w 2018 roku. Co prawda nadal nie wywalczył wysokiej pozycji w tabeli łącznej - był ósmy - ale uzbierał już 48 oczek. Ponadto w ostatnich trzech wyścigach zdobył więcej punktów niż którakolwiek inna stajnia za plecami wielkiej trójki (Mercedesa, Ferrari i Red Bulla).
Wielu uważa, że w 2019 roku ekipa z Hinwil może rywalizować o miano najlepszej spośród "reszty stawki". Straciła świetnego kierowcę, czyli Charlesa Leclerka, lecz jednocześnie odzyskała po wielu latach Kimiego Raikkonena. Partnerem byłego mistrza świata został Antonio Giovinazzi.