Robert Kubica ma wyjątkowo ciężki powrót do Formuły 1, ale nie żałuje, że się na niego zdecydował.
Polski kierowca wczoraj dokonał niemożliwego i wznowił starty po ośmiu sezonach przerwy, z częściowo niesprawną ręką. Ale na razie to dość gorzki "comeback". Głównie przez Williamsa.
Słynny zespół z jednej strony dał szansę krakowianinowi, z drugiej swoimi problemami porażająco utrudnia mu starania o to, by "druga kariera" była sukcesem.
Ekipa z Grove najpierw zbudowała bolid z opóźnieniem. Później okazało się, że samochód pozostawia wiele do życzenia. Jest zdecydowanie najsłabszą maszyną w stawce, kryjącą w sobie "zasadniczą" wadę. Na dodatek brakuje części zamiennych.Na zimowych testach Kubica przygotował się do sezonu tylko w około 20 procentach. Następnie zamykał stawkę podczas pierwszego Grand Prix w Australii. Bolid nie dawał najmniejszych szans na podjęcie walki z rywalami. Dochodzą do tego wypadki, przez które został daleko w tyle nawet za zespołowym partnerem George'em Russellem. Choć w przypadku kolizji z Pierre'em Gaslym na starcie wyścigu miał po prostu pecha.Mimo wszystko Kubica jest przekonany, że było warto. Zresztą to dopiero początek. Dalej może być chyba tylko lepiej.