Lewis Hamilton jest już o krok od zdobycia piątego w karierze mistrzostwa świata Formuły 1, chociaż do końca sezonu 2018 jeszcze cztery wyścigi. To efekt kryzysu jego rywala Sebastiana Vettela i całego Ferrari. Gwiazdor Mercedesa przyznał, że nie spodziewał się takiego osłabnięcia konkurentów, jakie aktualnie obserwujemy.
Po 10 z 21 zaplanowanych na ten rok Grand Prix na czele klasyfikacji generalnej kierowców widniał Vettel. Nieprzypadkowo. Wyglądało na to, że po latach dominacji Mercedesa, Ferrari wreszcie ma odrobinę lepszy bolid od obrońców tytułów.
Później jednak Niemiec i Scuderia całkowicie się pogubili. Różne błędy kierowcy oraz zespołu, niepotrzebne kolizje, wreszcie ostatnie załamanie konkurencyjności czerwonego samochodu - wszystko to razem sprawiło, że Hamilton przejął pierwsze miejsce w tabeli i zbudował sobie już 67-punktową przewagę. Chyba nikt nie przewidywał czegoś takiego.
„Do środkowej części sezonu byli bardzo mocni". - mówi Hamilton o Ferrari.
„Potem udali się na Monzę i tam wciąż byli dość silni. Następnie przyszedł Singapur i to wtedy zaczęli słabnąć".