Drugi tor w
tegorocznym kalendarzu F1 nie przyniósł znaczących zmian w rozkładzie sił
liderów – może co najwyżej umocnił przewagę Mercedesa i Racing Point nad
resztą. Hamilton kilkukrotnie śrubował rekord toru i zdobył pole position mimo
życiowej formy Bottasa. Przez chwilę wszystkie oczy były skierowane na
Russella, który ostatecznie kwalifikacje zakończył na dwunastej pozycji.
Już w Austrii Lewis Hamilton prezentował wyjątkową formę,
ale do idealnego przebiegu dwóch weekendów nieco mu zabrakło. Na Hungaroringu plan
jest realizowany póki co w stu procentach. Po zaprezentowaniu mocnego tempa na
treningach duet Mercedesa przeszedł w kwalifikacjach do trybu pełnego ataku.
Rywalizacje toczyli właściwie wyłącznie między sobą, ale ta była
nadspodziewanie zażarta.
Kwalifikacje ruszyły pod znakiem wysokiego ryzyka
wystąpienia deszczu, więc cała stawka czym prędzej wyjechała na tor, by
zanotować czas przed potencjalnym pogorszeniem warunków. Przez chwilę liderem
był Verstappen, ale wkrótce swoją dominację rozpoczęli kierowcy Mercedesa.
Dobrze dysponowany Perez tracił do Hamiltona w tej chwili już 0,3 s, a
pozostali rywale "dostawali" kolejne dziesiąte części sekundy.
Hamilton nie zamierzał jednak poprzestawać i w decydującej
fazie sesji powiększył swoją przewagę czasem 1:15,366. W tym momencie zaskoczył
George Russell. Zawodnik Williamsa wskoczył na trzecią lokatę, a jego zespołowy
kolega Latifi – na siódmą. Szybko okazało się jednak, że to zasługa
zmieniających się warunków, które zamiast się pogarszać, zaczęły się poprawiać.
Zmiana ta wpłynęła na ponowne wywrócenie całej tabeli z
czasami. Na jej czele znaleźli się kierowcy Racing Point przed Mercedesem. Ostatecznie
zawodnicy Williamsa nie utrzymali swoich rewelacyjnych pozycji, ale i tak
obydwaj przeszli do Q2, co należy uznać za niewątpliwy sukces zespołu.
W drugim bloku kwalifikacji pod presją znaleźli się kierowcy
Racing Point jadący na średnich oponach, którzy do liderujących Mercedesów
zaczęli tracić około sekundy. Ostatecznie udało im się awansować do finałowej
sesji. Mniej szczęścia miało Renault, które także chciało zapewnić sobie awans
na pośrednich oponach. Sztuka ta udała się tylko Ricciardo, który zaliczył
dziesiąty czas. Ocon był czternasty.
O jeszcze większym pechu może mówić Alex Albon. Taj od
początku sesji narzekał na stabilność swojego bolidu i nie mógł wykręcić
konkurencyjnego czasu. Zespół mu dał jeszcze jedną szansę w finałowej części
drugiego bloku, ale duży ruch na torze powstrzymał go przed poprawą wyniku, co
zresztą wściekły zawodnik wytknął przez radio swojemu inżynierowi wyścigowemu.
W finałowym bloku kwalifikacji Mercedes w końcu zdradził
swoją prawdziwą formę. Ta jest kosmiczna. Hamilton kilkukrotnie pobił rekord
toru, ale Bottas wcale nie zamierzał odpuszczać. Próbował przeskoczyć
Brytyjczyka do samego końca, ale ostatecznie musiał uznać jego wyższość i
popatrzeć, jak zdobywa on swoje niebywałe 90. pole position w karierze.
Pomimo niepewnego wyniku w poprzednim bloku kwalifikacji, w
finałowej sesji wszystko potoczyło się po myśli Racing Point i w niedzielę
różowe bolidy wystartują do wyścigu z trzeciej i czwartej lokaty. Tym razem
nieco słabiej wypadli kierowcy Red Bulla i McLarena, co zapewne uspokoiło
Mattię Binotto. Angaż Włocha w Scuderii Ferrari powinien być jeszcze
bezpieczny, jako że Vettel i Leclerc zajęli piąte i szóste miejsce. Walka o
podium w niedzielę pozostanie raczej wewnętrzną kwestią Mercedesa i Racing
Point.