Po inauguracji tegorocznego sezonu Formuły 1 w Australii wszyscy zastanawiają się, co było przyczyną słabej konkurencyjności Ferrari. Jedna z teorii mówi o problemach włoskiego zespołu z chłodzeniem w bolidzie. Opowiada się za nią między innymi konsultant Red Bulla - Helmut Marko.
Ferrari imponowało na zimowych testach i przystępowało do pierwszego Grand Prix jako faworyt, ale lider ekipy Sebastian Vettel oraz jej nowy reprezentant Charles Leclerc nawet nie stanęli na podium. Zajęli pozycje 4-5.
Scuderia niespodziewanie zdecydowanie odstawała tempem od broniącego mistrzowskich tytułów Mercedesa. Vettel przegrał w kwalifikacjach aż o 0,704 sekundy z najszybszym Lewisem Hamiltonem, a w wyścigu finiszował prawie minutę po zwyciężającym Valtterim Bottasie. Niemiec mówił na mecie, że czerwony bolid zatracił przyczepność i nie prowadził się tak dobrze, jak na testach. Wielu jednak zwraca uwagę, iż auto było wolne na prostych.
Na kiepskie tempo Ferrari złożyło się tak naprawdę prawdopodobnie kilka czynników. Wśród nich mogły być kłopoty z utrzymywaniem odpowiednich temperatur w silniku. Team ponoć nie wykorzystywał w pełni osiągów jednostki napędowej, ponieważ groziłoby to przegrzaniem jej w upalnym Melbourne.
„Jest dość jasne, że Ferrari pojechało poniżej oczekiwań. To samo Haas (kliencki zespół włoskiej marki - red.)
". - powiedział Marko, cytowany przez portal Motorsport.com.
„Nie wiemy dokładnie jak było, ale myślę, że po prostu ograniczyli osiągi, bo mieli kłopoty z chłodzeniem".Wcześniej szef Mercedesa - "Toto" Wolff spekulował o złych ustawieniach modelu SF90. Do tej tezy Marko również zdaje się się przychylać, zwracając uwagę na problemy Ferrari z oponami.
„Jedną z symptomatycznych rzeczy jest fakt, że Leclerc był szybszy na twardych oponach niż Vettel na pośrednich. To oznacza, że coś było nie tak". - tłumaczył Austriak.
„Vettel pokonał tylko trzy połowicznie szybkie okrążenia, a potem jego tempo spadło".„Ferrari nie stanowiło zagrożenia na żółtej oponie w związku z temperaturą i tym, jak zużywało im się ogumienie. My natomiast nie mieliśmy żadnych kłopotów z degradacją, nawet nie byliśmy na granicy".
Marko zasugerował ponadto, że Scuderii zaszkodził szereg nowych dyrektyw Międzynarodowej Federacji Samochodowej (FIA) ograniczających pole do naginania przepisów w obszarze silnika.
„FIA zareagowała bardzo dobrze i załatała wiele dziur w regulaminie, albo przynajmniej zminimalizowała je". - wyjaśniał.
„To oznacza, że szczytowe prędkości, jakie rozwijało Ferrari na ostatnich 25 albo 30 procentach prostych, już nie istnieją. To dobrze".
Marko natomiast odrzucił teorię, według której na specyficznym torze Albert Park nie sprawdziło się oryginalne przednie skrzydło Ferrari, które znacząco różni się od skrzydeł Mercedesa i Red Bulla.
„Myślę, że to założenie jest przereklamowane". - powiedział.
„Przednie skrzydło mniej więcej determinuje koncepcję bolidu. Ale jest wiele innych rzeczy z przodu, które także mają znaczenie".
„Są różne koncepcje, lecz pod względem tempa wyścigowego tylko Bottas był o krok przed resztą".„Ferrari i my znajdowaliśmy się na takim samym poziomie". - wskazał.
Przed GP Bahrajnu szef Ferrari - Mattia Binotto ogłosił dokonanie "korekt", które mają pozwolić odblokować pełen potencjał bolidu.
2019-03-28 - G. Filiks
0
Komentarze do:
Ferrari miało problem z chłodzeniem w Australii?