Fatalne wyniki Williamsa i McLarena w ostatnim sezonie Formuły 1 pokazują, że najważniejsza seria wyścigowa świata "nie ma litości", stwierdził jej dyrektor zarządzający ds. sportowych Ross Brawn.
Williams oraz McLaren to sławy F1, które w przeszłości wielokrotnie sięgały po mistrzostwo świata. Bardziej utytułowane od nich jest jedynie Ferrari.
Jednak jeden i drugi team przez ostatnie sześć sezonów nie wygrał żadnego wyścigu. Co więcej, Williams ubiegłego roku był najsłabszą stajnią ze wszystkich. McLaren uplasował się cztery pozycje wyżej w klasyfikacji generalnej, ale pod koniec też zamykał stawkę.
Według Brawna, który w swojej karierze piastował kierownicze stanowiska w wielu zespołach - i również ma na koncie wiele tytułów - jedną z przyczyn wielkiego kryzysu formy dawnych gigantów jest fakt, że obydwu poddano restrukturyzacji. Zmiany mają pomóc, ale potrzeba czasu, aby tak się stało.
„Mercedes nadal zatrudnia ludzi, których spotkałem w tym zespole w 2007 roku. Mamy więc do czynienia z ponad 10 latami stabilności. To takie ważne. Jeśli chodzi o Williamsa i McLarena, to obie te ekipy przeszły zmiany i zawsze mija trochę czasu, zanim sytuacja się ustablizuje". - tłumaczy Brawn, cytowany przez portal Motorsport.com.
„To wspaniałe zespoły z wielką historią, ale Formuła 1 niestety nie respektuje zbytnio historii. Uznaje tylko to, co dzieje się aktualnie na torze".„My jako F1 bardzo chcemy, aby te teamy odzyskały konkurencyjność, bo są wielkimi stajniami i wielkimi markami. Ale F1 nie ma litości. Jeśli nie wykonujesz pierwszorzędnej roboty, widać to co niedzielę, albo co drugą niedzielę".
„Oba zespoły mają zdolność powrotu do bycia konkurencyjnym, lecz to ciężkie zadanie". - podsumowuje.
W misji podźwignięcia Williamsa uczestniczy Robert Kubica. Polak, który wrócił do F1 po kilkuletniej przerwie, w zeszłym roku był kierowcą rezerwowym i rozwojowym zespołu, a na sezon 2019 awansował do podstawowego składu.
Ekipa z Grove poza tym pozyskała sponsoring PKN Orlen.
2019-01-09 - G. Filiks
0
Komentarze do:
Brawn o kryzysie Williamsa i McLarena: F1 nie ma litości
